Nepal - ekspedycja rowerowa
Kraj wielu kultur, wyznań. Etniczny tygiel. Kraj zielonych, gęstych dolin i surowych, majestatycznych gór. Kraj wielu krajów. Nepal, Himalaje, Himalaje, Nepal - słowa, które wymawia się jak podróżnicze zaklęcia. 31 października koła samolotu oderwą się od pasa, a my od codzienności. My oznacza ekipę. Nietuzinkowy tuzin osób z kartonami pełnymi rowerów, sakw i całego dobytku. I czegoś jeszcze.
Po trzęsieniu ziemi w 2015 r. Nepal do tej pory walczy z efektami dorastania Himalajów. Rok temu Tomek, wódz naszej wyprawy, wiózł do Nepalu pomoc organizowaną przez United-Cyclists. W tej przesyłce było także dostarczone przez Między szlakami: 11 kg spreju antyseptycznego i antybakteryjnego Cha-ha polskiej firmy RaviMed oraz wkład pieniężny pracowników Fundacji Rozwoju Systemu Edukacji, który przeobraził się w inne potrzebne rzeczy.
Teraz kolej na powtórkę z pomocy! RaviMed ponownie zgodził się przekazać swój cudowny preparat, stosowany między innymi przez misjonarzy w Afryce. Lista środków wkrótce się wydłuży. Na portalu Wspieram to do 18 listopada trwa zbiórka na potrzebny jeszcze sprzęt transportowy i nadbagaż.
Na miejscu logistycznie pomoże zaufana organizacja Village Nepal, która współpracuje z Polską Akcją Humanitarną (PAH odbudowuje w Nepalu szkoły). Nawiązałem kontakt z Chhiringiem Ongdhim Sherpą, prezesem zarządu Village Nepal. Część wsparcia zostanie w Katmandu i rozdysponuje ją VN, część postaramy się zabrać w sakwach do wiosek położonych wysoko, na drodze do Annapurny. Skoro można (a naprawdę można!) pomagać w podróży - to dlaczego nie?
Przejedziemy przez Manang, mijając dwa ośmiotysięczniki - Annapurnę I po lewej od południa i Manaslu od północy. Dotrzemy do przełęczy Thorung La (5416 m n.p.m.) i wrócimy przez Pokharę i park Chitwan do Katmandu. Minął niewiele ponad rok od wyprawy do indyjskich przełęczy Ladakhu, w której wziąłem udział. I wracam w Himalaje... Znów radość, znów wysiłek i wysokość, która zabiera oddech. Widoki, które zapierają dech. Miałem w tym miejscu zamieścić himalajskie zdjęcie z poprzedniej wyprawy, ale moja przyjaciółka Oksana - podróżniczka i artystka występująca pod pseudonimem Jerry Springle (posłuchajcie, jak śpiewa!) - nie wiedząc, że mój wybór padł właśnie na to... namalowała i wręczyła mi jego wariację. Będzie więc wariacja i pozytywna wibracja.
Bilety na samolot już kupione. Sprzęt, z małymi wyjątkami - skompletowany. Jedziemy pod banderą Joy Ride. Dyryguje nami Tomek Kostołowski, który Himalaje nepalskie i indyjskie zjechał już nie raz, nie dwa. Forma się powoli (bardzo powoli) szlifuje. Wkrótce ruszy zbiórka na (nad)bagaż, którym poleci pomoc oraz dodatkowe sakwy i wory transportowe, do których trzeba będzie całe wsparcie zapakować. A potem wieźć. Jak zwykle mało czasu. Ale uda się, uda...