Ekwipunek * Equipment
Mój ekwipunek będzie mnie śledził. Jak cień. Jeden mój krok i jeden jego ślizg. Zmieści się cały (ma się zmieścić!), w saniach ekspedycyjnych. Poszukiwania zakończyłem w Norwegii - produkuje je firma Fjellpulken.
Sanie najlepiej kupić w zestawie z "drag" oraz "sele", czyli specjalne paso-szelki i sztywna uprząż. "Pulka" wyposażona jest w mocny, wodoszczelny pokrowiec z systemem patentów. Można wybierać wśród kilku rodzajów-długości, ja wybrałem krótkie: X-country 130 - czyli o długości
130 cm - żeby bez problemów (mam nadzieję) zabrać je do samolotu.
Narty biegowe typu back-country, do jazdy w trudnym terenie, w nieprzetartym śniegu. Krawędziowane, z łuską. Do wyboru, do koloru. Ale Islandia nie jest ani płaska, ani "łatwa w obsłudze". Poprzecinana górami, rzekami, polami lawy (których będę unikał, podobnie jak wulkanów), lodowcami... Trasa będzie obfitować w niespodzianki, podejścia i zejścia, szczeliny, lód. A ze względu na specyficzny klimat wyspy, po drodze mogą się zdarzyć obszary bez śniegu. Na wyposażeniu oprócz nart będą też rakiety śnieżne oraz duży plecak do niesienia sań na plecach. Czy tak się da? Jak widać, tak. Zdjęcie pochodzi z facebookowego fanpage'a Fjellpulken (te na zdjęciu są dłuższe od tych, które mam).
Podczas wyprawy jako paliwo napędowe dla człowieka pociągowego sprawdzają się najlepiej liofilizaty. Do przygotowania potrzebny jest palnik, a palnik zasilany jest... Nie, nie gazem, butli gazowych nie można zabierać do samolotu. Ale można wziąć specjalne kostki - paliwo stałe. Palnik do takich kostek jest minimalistyczny (i lekki). Człowiek musi się posilić, sprzęt musi się zasilić. Móc sprawdzić, czy właśnie nie zbliża się huraganowy wiatr - cenna rzecz. Latarka-czołówka, nawigacja GPS, telefon - wszystko to odżywia się jakimiś bateriami. I wszystko to można nakarmić jednym urządzeniem - jak na załączonym obrazku. Dzięki patentom mocującym można takie ustrojstwo przymocować do plecaka (lub sań).
Śpiwór najlepiej mieć puchowy. Przynajmniej podczas snu powinno być ciepło. Zabieram namiot sprawdzony podczas ekspedycji na ośmiotysięcznik, zafundowany przez Fundację Fabryka Muzyki. Ma rękawy, przez które można nabierać śnieg, nie wychodząc na zewnątrz. Mata samopompująca - zdecydowanie (moim zdaniem) lepsza od karimaty - niewiele tylko cięższa, za to zajmująca mniej miejsca, lepiej izolująca od podłoża. Odzież - sprawdzone rozwiązania z zimowych ekstremalnych rajdów na orientację, maratonów, ultramaratonów... Do kompletu puchówka na czas postojów. Ocieplane ochraniacze na buty. Bielizna - najlepsza jest ta z wełny nowozelandzkich merynosów. "Czuję, że żyję" - ta sentencja nie sprawdza się w przypadku ubrań, których na wyprawie jest mało i po jakimś czasie wonieją... Wełna daje radę.
O pozostałych rozwiązaniach będę jeszcze pisał. A potem opisywał, czy się sprawdziły (oby!) :)
Comments